Arek Kowalczyk
Proszę wyklinać kilka (zielonych) wypowiedzi na temat tego, w jakie źródła energii powinniśmy inwestować i w jaki sposób przyniesie to nowe miejsca pracy i rozwój innowacyjnych technologii. Ostatnie kilka dni to dość spektakularny fakt, który wcale nie potwierdza tak optymistycznych spekulacji.
Q-Cells – to jedna z najbardziej znanych niemieckich firm produkujących panele fotowoltaiczne, jak również inwestor w słoneczna energetykę i dostawca słonecznych elektrowni. To też i jeden z przykładów „nowej” gospodarki i dynamiczny rozwój firmy, która wystartowała w 2001 roku z 19 pracownikami dochodząc obecnie do ponad 2000. Jak widać na korporacyjnych stronach – ich misja to „obniżyć koszt fotowoltaiki szybko i trwale, aby uczynić technologie konkurencyjną”. Firma była też jedną z moich ulubionych, bo całkiem niedawno otrzymaliśmy wstępne zamówienie na nasze oprogramowanie, które miało być zainstalowane na jednej z najnowszych Q-Cell-owych elektrowni w USA. Wymagania dotyczące software były skomplikowane, więc prace ruszyły natychmiast, bo terminy dostaw wymagające – koniec kwietnia. Kilka dni temu niestety przyszła też i inna wiadomość – na początku kwietnia Q-Cells wystąpił do sądu gospodarczego we Frankfurcie o rozpoczęcie procedury upadłościowej. Okazało się, że firma nie udźwignęła ciężaru wielkich inwestycji zarówno w badania i rozwój, jak i produkcję dla klientów. Dodatkowo – okazuje się, że nie ma w Europie produktu, którego Chińczycy nie są w stanie zrobić taniej – konkurencja w obniżaniu cen chyba przekroczyła też oczekiwania i misję firmy. W każdym razie – dziś już Q-Cell nie może niczego zamówić na kredyt tylko za gotówkę, której raczej nie ma w kasie. Nasz projekt – zawisł w amerykańskim słońcu, podobnie jak szybkie nadzieje na rozwój innowacyjnych sektorów niemieckiej i europejskiej gospodarki. Mam nadzieję, że restrukturyzacja finansowa pójdzie gładko i tu jak widać czasami i moje własne interesy są bardzo zbieżne z naciskami na zwiększenie dotacji do fotowoltaiki – bo im więcej Q-Cells sprzeda, tym szybciej będzie im też coś dostarczać. Pisze oczywiście z przekąsem, bo ten przypadek pokazuje też jak wrażliwy i chybotliwy jest dziś energetyczny rynek. Na szczęście inne newsy z USA są bardzo optymistyczne, dla odmiany bloki gazowo-parowe rosną jak grzyby po deszczu i tu akurat dostawy naszego oprogramowania (kilkanaście razy większe niż dla fotowoltaiki) są niezagrożone.
Warto jednak patrzeć uważnie na rynek energetyczny, a na odnawialny w szczególności. Elektrownie słoneczne przeżywały swój boom w Hiszpanii i w Czechach, w obu przypadkach zależnie od rządowych regulacji i dotacji, od euforii i wielu projektów inwestycyjnych do zakręcenia kurka z rządowymi pieniędzmi i „zero MW” nowych inwestycji obecnie. Ostatni bastion – Niemcy – wcale też nie trzyma się tak mocno, bo wiele się mówi o planowanym ograniczeniu dotacji, co może zadać kolejny cios, innym niemieckim kolegom Q-cells. Dlatego też należy planować rozważnie i dość sceptycznie odnosić się do idealistycznych i entuzjastycznych planów inwestowania w nowe typy wytwarzania energii i liczenia bonusów jakie przyniesie to gospodarce. Warto chyba ostrożnie i z dywersyfikacją , my na razie sprzedajemy dużo oprogramowania do elektrowni węglowych, gazowych i jądrowych, cieszymy się z kontraktów dla farm wiatrowych i możemy poczekać na finał zamówień ze słonecznych. Tak jak zmienna jest pogoda – tak warto jest mieć różne ubrania i parasol pod ręką.
Zapraszamy do lektury bloga Konrada Świrskiego